Social Icons

Pages

18 lis 2013

Wynurzenia osobiste

Mam czasem tak, że potrzebuję się pouzewnętrzniać.
Ta chwila właśnie nadeszła.

Zła jestem na siebie jak osa, bo w sobotę był Dollplazowy zlot lalkowy, a mnie akurat musiało "złapać". Często mnie łapie. Najczęściej w chwilach, na których najbardziej mi zależy. Kiedy potrzebuje gdzieś wyjść tudzież mam kolokwium, egzamin czy inne zaliczenie.

Od 15 lat choruję na cukrzycę. Dopadło mnie znienacka, zatruwa mi życie, a powikłania, które powstały po tym stażu z chorobą skutecznie utrudniają życie. Do tego po drodze przypałętały się dolegliwości towarzyszące, takie jak ostra alergia na gluten (celiakia).

Tak więc w piątek ucieszona sprzątałam chałupę czekając na powrót małża. Szykowałam lale na zjazd, planowałam dzień. Małż przyjechał, nastawiłam budzik i poszliśmy spać. Tak oto o 4 obudziła mnie hipoglikemia (zbyt niski poziom cukru), więc pobiegłam do lodówki zjeść coś słodkiego. Padło na jogurt. Obszamałam jogurt i wykończona padłam na wyro (hipoglikemie są naprawdę wycieńczające). Nie minęła godzina - odezwał się gluten. Nie wiem, co było w tym jogurcie, ale do 7 nad ranem biegałam do łazienki. Zasnęłam po 7.

Dotarcie na 10 na zjazd okazało się całkowicie niewykonalne, zwłaszcza, że obudziłam się o 14, czując się, jakby mnie ktoś wyżuł i wypluł.

A teraz siedzę i podziwiam zdjęcia, które dziewczyny wrzucają czy to na forum czy to na fb i szlag mnie trafia, że nie mogłam tych wszystkich pięknot zobaczyć na własne oczy.
Z rozpaczy usiadłam do Allegro i kupiłam sobie Tonnerkową Cami.


W ogóle zauważam u siebie narastającą miłość do 16stek. Najpierw Poppy, teraz Cami, ostrzę sobie zęby na jeszcze jedną Poppy i dwie Tullabelki...
Oczywiście miałam zbierać na jakąś dużą BJD, ale wątpię w to, że mi się uda.

W związku z dużym zapotrzebowaniem na gotówkę na spełnianie swoich marzeń, postanowiłam za namową małża się przebranżowić z działalności artystycznej na techniczną i szkolę się na programistkę. Ta branża naprawdę przynosi solidne zyski. A z moich makijaży, cóż... Wyżyć się nie da. Mogę to co najwyżej traktować jako dodatkowe źródło dochodu, bo w sumie kocham to robić.
Ale za coś lalki trzeba kup... Znaczy za coś trzeba rachunki opłacić.

Także ten, trzymajcie kciuki.

3 komentarze:

  1. Współczuję :(
    Mój kuzyn ma cukrzycę, gdy był gówniarzem, to bronił się jak mógł przed noszeniem opasek, informacji o chorobie, itp...
    Kiedyś zemdlał w hipermarkecie. Karetka ledwo zdążyła, bo ludzie myśleli, że jest pijany albo naćpany. Rozpoznał go sąsiad i to on wezwał pomoc. Od tego czasu Młody pilnuje się i nie bagatelizuje.
    Chorowanie jest ZUE, przewlekłe...
    Dobrze, że jest Cami na "osłodę"- jeśli wolno mi tak napisać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedaku! Akurat wtedy, kiedy człowiekowi najbardziej zależy! Ale na szczęście spotkań będzie jeszcze a będzie. Zdrowie ważniejsze. Każdy, kto kiedyś poważnie chorował, ze mną się zgodzi. Najważniejsze, że już jest OK i sytuacja zażegnana.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba każdy miał w życiu tak chociaż raz, że jak mu strasznie zależało żeby gdzieś być to jak na złość wtedy zdrowie siadło.
    Ja wgl jak się na coś napalę to spać nie mogę i na następny dzień idę po dwóch kawach i z oczami jak sowa :D
    Trzymam kciuki za nową profesję!
    Dokładnie tak jak mówisz z czegoś trzeba "rachunki płacić xD"

    OdpowiedzUsuń

 

Sample text

Sample Text

Sample Text