Social Icons

Pages

18 paź 2013

Kocice

Czarna i biała. Pozytyw i negatyw.
Catty i Caterine.

Moje dwie kocice - kotołaczki. Mam nadzieję, że nie ostatnie, bo bardzo lubię monsterkowe koty. No dobra, co ja się będę oszukiwać. Po prostu lubię monsterki ;)





Catty chciałam od samego początku. Wiedziałam, że do nas, do Polski, na pewno nie trafi w dniu premiery - 13 września w piątek. Nie łudziłam się nawet, że w ogóle trafi. Rozważałam zakup na Amazonie albo na innym Allegro. Nawet małżona zmęczyłam, żeby w następnym tygodniu po premierze zwiedził kilka berlińskich sklepów, no bo Niemcy, mimo, że po sąsiedzku, to przecie już inny, lepszy świat. No niestety. Nawet tam nie widać było Catty nigdzie.

WTEM!

Tesco postanowiło zrobić polskim fanom MH radość i ogłosiło, że Catty będzie w sprzedaży w promocyjnej cenie. Jako, że mam calodobowe Tesco kilka przystanków od domu, postanowiłam, że pojadę. Nie zjem, a kupię za ostatnie pieniądze, zanim się rozejdzie.
Nastał ów piękny dzień. Małżon (który akurat wrócił) wstał rano, oznajmił, że idzie do sklepu po coś na śniadanie. Pomyślałam, że okej, super, będą świeże bułki.
Obudziłam się po trzech godzinach. Zapytałam, gdzie jest moja bułeczka.
Na co małżon wyciągnął spod poduszki pudełko z Catty.
Ta-dam! Tak oto stałam się szczęśliwą posiadaczką lalki :D



W zasadzie nie mogę się przyczepić. Po recenzjach, w których czytałam, że trafiały się egzemplarze z krzywym mejkapem, albo mające problem z butami tudzież posklejane włosy, bałam się, że może do Tesco trafił własnie jakiś gorszy sort lalek.
Ale nie. Moja jest całkiem udana :)

Nie chcę się rozwodzić nad tym, co już wielokrotnie napisano o kwestiach technicznych. Bardzo się cieszę, że wykorzystano nowy, "nasadzany" typ stojaka, jego podstawa jest logiem MH w odróżnieniu od wszystkich dotychczasowych.
Jestem zachwycona detalami, w jakie Mattel wyposażył Catty. Jest to, według mnie, jeden z fajniej zrobionych projektów lalki.
A rysunkowa postać z opakowania jest tak ładna i narysowana tak fajną kreską, że koniec końców wycięłam ją i przyczepiłam do tablicy korkowej ;))

Caterine DeMew była w zasadzie jedyną lalką z serii Scaris, która mnie szczerze zauroczyła. Ale musiało minąć trochę czasu, zanim zagościła u mnie w domu.
Wydawała mi się postacią, która jest trochę typem damy, a ja takie lubię. Ten biały, szlachetny kolor, malarstwo, Upioryż. Wszystko w sumie złozyło mi się na taki, a nie inny jej wizerunek.
Caterine jest lalką, która też jest dopracowana w detalach. Strasznie podoba mi się jej pas malarski z pędzlami, to, że jej pamiętnik zawierał obrazy, a nie rys charakteru i ten pieprzyk na twarzy :)
Z lalką był jeden zasadniczy problem. Miała tak posklejane włosy, że myślałam, że się zapłaczę próbując je wyczesać. Ale jak się okazało po drobnym researchu, nie tylko ja miałam ten problem. Ostatecznie, udało mi się jej fryzurę rozczesać bez utraty pierwotnego wymodelowania.



Jako bonus - postanowiłam zabawić się obiema lalkami, próbując upozować je wspólnie do zdjęcia, ale jak to koty - nie chciały współpracować. Zupełnie przypadkiem otrzymałam ujęcie, które po chwili namysłu dopracowałam i stwierdzam, że jest fajnym pomysłem na pokazanie kontrastu między obiema dziewczynami :)))




P.S.
A w poniedziałek, w wyniku wymianki, najprawdopodobniej stanę się właścicielką tej oto piękności <3


1 komentarz:

  1. Ja też lubię kociambry i choć żadnej kociej damy w kolekcji mieć nie będę, to zawsze z przyjemnością oglądam zdjęcia miauczączyc ślicznotek. Biję brawo dla sklepu Tesco, który zrobił miły ukłon w stronę polskich wielbicieli serii i sprowadził do nas czarną kicię :)

    OdpowiedzUsuń

 

Sample text

Sample Text

Sample Text